To dopiero rozgrzewka, czyli MTB Marathon w Złotym Stoku
Źródło: Michał Ficek
07 May 2012 21:15
tagi:
Gomola Trans Airco, MTB Marathon, Złoty Stok
RSS Wyślij e-mail Drukuj
Cały ubiegły sezon spędziłem na ściganiu w cyklu Maćka Grabka. Dopiero w tym sezonie, kiedy zaliczam pierwsze starty w cyklu Powerade Garmin MTB Marathon, dowiedziałem się, że 2500 metrów przewyższeń na dystansie GIGA to dopiero rozgrzewka przed prawdziwymi, górskimi edycjami...

Już od pewnego czasu czułem, że nieuniknione będzie sprostać pierwszym górskim maratonom Grzesia Golonki, o których słyszałem wiele, jednak nigdy nie odważyłem się wystartować. Od mojego pierwszego traumatycznego startu w maratonie w Ustroniu minęły już prawie 3 lata, a ja dalej odczuwam strach czy respekt przed górami. Postanowiłem odpuścić Bike Maraton w Zdzieszowicach i w ramach przygotowań do Złotego Stoku przez kilka dni "męczyłem" asfalty beskidzkich przełęczy.

Po dwóch dniach regeneracji nastał dzień sądu. Po podróży z przygodami docieramy do Złotego Stoku, 30 minut przed startem jestem już gotowy do boju. A przynajmniej tak mi się tylko wydawało, bo podczas jazdy daje się słyszeć nieciekawy odgłos, jakby urwanej szprychy... Nie potrafię zlokalizować usterki, szprychy są całe, obręcz też, cóż... muszę się przyzwyczaić do hałasu, dobiegającego nie wiadomo skąd. Dystans GIGA startuje o czasie, z rynku w urokliwym Złotym Stoku. W miasteczku sportowym wyróżnia się odziany w teamową plandekę tir Gomola Trans. Co jak co, ale powiedzcie mi, która ekipa MTB w Polsce ma swojego tira? ;)

Marek Alchimowicz


Dobra, przejdźmy do wyścigu. Po starcie, bez większego wysiłku szybko znajduję się w czołowej grupie. Początek to prawie 9 km podjazdu pod Jawornik Wielki. Oprócz faktu, że żel i baton wchłonięty 5 minut przed startem usilnie próbują wydostać się na zewnątrz mojego układu pokarmowego, to nie jest źle. Początki wyścigów nigdy nie były moją mocną stroną, a tu... na pierwszym międzyczasie jestem 17 open. Pierwszy zjazd to bardzo ciekawy single track, jednak tutaj daje o sobie znać ciśnienie w oponach... Po wpadce w Murowanej Goślinie, gdzie minutę przed startem zorientowałem się, że mój zestaw bezdętkowy na tył nie jest szczelny, w Złotym Stoku postanowiłem pójść w drugą skrajność i nabiłem opony dość mocno. Jak to stwierdził kolega w sektorze: "Ty jedziesz na szosę?"... Co tu dużo mówić, na technicznych zjazdach nie czułem się pewnie. Cytując klasyka, miotało mną jak szatan... Na szybkich szutrówkach jednak źle nie było.

Co było dalej? Ha! Zawsze zastanawiam się, jak osoby piszące relację pamiętają każdą górkę, każdy zjazd, każdy bufet. Mimo, iż przykleiłem sobie na rowerze profil trasy z zaznaczonymi bufetami, oprócz pierwszego podjazdu i zjazdu, oraz góry Borówkowej, dużo nie pamiętam... No właśnie, okolice 60 kilometra, rozpoczyna się podjazd pod Borówkową. Łąka zdająca się nie mieć końca zamienia się w górski szlak, jest stromo! To tutaj dochodzę Łukasza Matusiaka, podobnie było w Murowanej. Rewelacyjnie jedzie początek, podobnie jak Marek Alchimowicz, jednak obu wyprzedzam z biegiem kilometrów. Nie dam się tak łatwo wygryźć "nowym" z liderowania w drużynie ;)

ola janota


Po zdobyciu szczytu góry Borówkowej, zaczyna się to, o czym będę długo pamiętał. Zjazdy nigdy nie były moją mocną stroną, jednak wyprzedzając przy okazji megowców, człowiek pozwala sobie na więcej. W końcu ktoś musi im pokazać, jak się jeździ. To, jak mnie wytrzepało na tym zjeździe, jest nie do opisania... Myślałem tylko o tym, jak dzień wcześniej dzwonił do mnie Artur Wydra z Holandii i wspominał, że jak będzie Borówkowa, to mam sobie wyobrazić, że on stoi nade mną i ryczy "Puść te klamki!". No dobra, puszczam... Na dole nie czułem rąk, ale w sumie chyba nie było najgorzej czasowo. Uff, do mety już tylko jeden podjazd i zjazd. Usłyszeć podczas wspinaczki "Skąd ty bierzesz tyle mocy?" czy "Jak ci gigowcy zapierdzielają, to aż się miło patrzy!" bezcenne. Swoją drogą wyprzedzałem bardzo wiele razy, a tylko raz spotkałem się z celowym blokowaniem. Naprawdę bardzo dziękuję za ustępowanie miejsca, chociaż nie zawsze mam tyle tchu, żeby to powiedzieć na trasie.

michał ficek


Do mety dojechałem po czasie 4:16:16, open jedenasty, M2 piąty. Szkoda tylko, że dałem wyprzedzić się na końcówce Szymonowi Sikorze z Twomarku, z którym na trasie tasowałem się kilkakrotnie. W miasteczku zorientowałem się, że przyczyną hałasu w rowerze był poluzowany zacisk przedniego hamulca, który obijał się o szprychy. Na mecie została jedna śruba i pewnie po jeszcze kilku kilometrach zostałbym tylko z tylnym hamulcem... Teraz tylko szybkie uzupełnienie kalorii, umycie siebie i sprzętu, masaż regeneracyjny, piwko i można jutro jechać na MTB Cross Maraton w Sandomierzu...

Na podium oczywiście znowu było niebiesko od naszych koszulek. Na królewskim dystansie GIGA 2. miejsce w K2 dla Wiolety Piątek i moje skromne 5. miejsce w M2. Na MEGA Ola Janota 3. w K2, Patryk Szymański 2. w M1, Mietek Berezik 2. w M5 oraz w M4 Marek Kolacha 2. i Tomasz Ligocki 5. Na dystansie MINI Małgosia Gumiennik została sklasyfikowana na 4. miejscu w K2.

jacek sufin


Do zobaczenia za dwa tygodnie w Wałbrzychu, a tymczasem zobaczcie naszą galerię ze Złotego.

Komentarze:
Tego artykułu jeszcze nikt nie skomentował.
Bądź pierwszy!
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby skomentować ten artykuł.
Jeżeli nie posiadasz konta, zarejestruj się i w pełni korzystaj z usług serwisu.
Grupa Kolarska
Gomola Trans Airco
Get the Flash Player to see this rotator.
Wirtualne360
Gomola Trans Airco
Panorama 360, Gomola Trans Airco  - Team MTB

Najpopularniejsze artykuły
Subskrypcja
Promuj serwis LoveBikes.pl
RSS Wyślij e-mail Facebook Śledzik Gadu-Gadu Twitter Blip Buzz Wykop



Polecamy
Wejdź i zobacz!
Wspieramy:
MTB Marathon MTB Trophy MTB Challenge
© 2012-2016 Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie zawartości serwisu zabronione.
All right’s reserved.